DJ WIKA: NIE CHCIAŁAM BYĆ BEZCZYNNĄ PELARGONIĄ W OKNIE SPUTNIK POLSKA, GRAŻYNA GARBOŚ
W Rosji, podobnie jak w Polsce, panuje przekonanie, że seniorzy powinni się ustatkować, czyli poświęcić się rodzinie, siedzieć z wnukami, oglądać telewizję lub czytać gazety. Jednak osoby starsze coraz częściej zaskakują swoją energią i niechęcią godzić się na nudne życie. Jedną z nich jest pani Wirginia Szmyt, która mimo ukończonych 79 lat — czego absolutnie nie ukrywa — potrafi zapewnić wspaniałą zabawę tysiącom osób tańczących pod wybraną przez nią muzykę.
DJ Wika zapraszana jest do różnych klubów całej Polsce, gościła w wielu krajach. Odwiedziła także rosyjską stolicę. Szkoda, że na piśmie nie można «usłyszeć», jakimi owacjami i okrzykami radości witano ją na dyskotece retro w Instytucie Polskim w Moskwie.
Po zakończonej imprezie udało mi się upolować, dosłownie upolować energiczną seniorkę rozchwytywaną przez publiczność. Rozmowę zaczęłyśmy od tego, jak DJ Wika ocenia rosyjską publiczność.
— Trudno w ogóle o ocenę dlatego, że jest to specyficzna muzyka. Retro jest piękne, co prawda wchodzi w życie, ale nie jest zbyt popularne. Jestem zaskoczona ilością zainteresowanych. Jestem zaskoczona tym, że naprawdę tańczyli, bo miałam obawy. To przecież muzyka typowo dancingowa, a więc wymagająca partnerstwa, a ja zauważyłam dużo «singli», ale jak widziałam, wcale im to nie przeszkadzało. Bawili się dobrze. Postarałam się różnorodnie połączyć rytmy, więc był i fokstrot, i walczyki, i mazurek. Tanga też mają różne rytmy. Było też trochę, powiedziałabym, drive’a. Bawilły się ładnie także małe dzieci. Mieli swoje wydarzenie, takie świąteczne. To było widać po uśmiechu na twarzach, pięknych strojach. Jestem zbudowana, bardzo szczęśliwa, że się udało. Trochę się obawiałam.
— Czyżby trema?
— Miałam tremę. Zawsze mam tremę, tym bardziej przed wyzwaniem tego typu, jak retro w takim specyficznym klimacie. Trudno wyczuć, czy się spodoba. Dla mnie obecnie muzyka retro jest relaksem duchowym. Przy dzisiejszym pędzie, przy dzisiejszych szybkich rytmach, głośnej muzyce, w otaczającym nas wulkanie energii retro jest takie refleksyjne. Teksty są piękne, o miłości, pełne uczucia, wrażliwości, romantyzmu. Taka muzyka działa na człowieka budująco, optymistycznie.
— W Moskwie jest Pani po raz pierwszy?
— W Moskwie jestem po raz pierwszy. Bardzo się cieszę, że mnie zaproszono i mogłam wystąpić. Będzie mi bardzo miło, jeżeli spełniłam oczekiwania.
— Czy ma Pani w planach i w ogóle czas na zwiedzanie Moskwy?
— Już wczoraj radca ambasady pokazał mi piękne miejsca. Byłam na huśtawkach koło pomnika Majakowskiego. Widziałam cały szereg pięknych budowli. Jeszcze chciałabym zobaczyć Kreml, bo trudno być w Moskwie i nie zobaczyć Kremla. Tam, oczywiście, zrobię sobie zdjęcia. Mieszkam w hotelu «Antyk» i tam jest tak przepiękny kościół polski. Piękny neogotyk. Cudowne cerkwie, jestem nimi zachwycona. Czym Moskwa mnie urzekła? Przede wszystkim czystością. Czyste miasto. Spacerowałam po mieście — nigdzie ani peta na przystanku, ani papierka, żadnych śmieci. Czyściuteńkie, wypucowane miasto. Bardzo mi się podoba. I ludzie pełni sympatii, tacy «duszewnyje», jak mówią Rosjanie. To jest taki typowy klimat. Piękni ludzie i piękne miasto.
— Jak to się stało, że została Pani didżejem? Ktoś mógłby powiedzieć, lepiej siedziałaby Pani w domu i robiła na drutach…
— Proszę Pani, ja nie umiem robić na drutach. Gram już dwadzieścia parę lat. Jak przeszłam na emeryturę, ja nie wiedziałam, że będę didżejem. Rozejrzałam się wokół siebie i zauważyłam, że brakuje seniora w życiu publicznym. Brakowało mi starości w życiu publicznym. Ja się zbuntowałam, bo tylko same młode i piękne. Świat się nie składa z młodych i pięknych. Świat się składa z młodych, starych, niepełnosprawnych, brzydkich, ładnych. Wszyscy są ludźmi. Chcą żyć, być szczęśliwi. I wszyscy powinni być szanowani. I tego mi brakowało. Starość u nas była niezauważalna. Stary, znaczy może w oknie siedzieć, jak pelargonia, jak doniczka.
© Sputnik. Grażyna Garboś
DJ Wika w Moskwie
I ja pomyślałam, że ja na pewno nie będę siedziała jak doniczka, tylko będę żyła tak, jak za młodych lat. Ponieważ ja pracowałam w zakładzie poprawczym, jestem pedagogiem specjalnym i jeżeli innych uczyłam żyć, to trudno, żebym sama nie umiała. Na przekór wszystkim będę tak długo żyła i robiła to, co lubię, czy się komuś podoba, czy nie. To jest moje życie, nie sąsiada i mnie nie obchodzi, co o mnie mówią. Ja się nie muszę wszystkim podobać. Ja się podobam sobie!
— A co rodzina na to? Pani dzieci, wnuki?
— Proszę Pani, pracując w zakładzie, wychowując młodzież, to co, miałam tak wychować dzieci, żeby mną rządziły? No, bez przesady. Ja nie rządzę dziećmi, bo to są już stare dziady (śmiech), mają po 50 lat. A moje wnuki mają 30 i 28 lat. Ja im nie mówię, co mają robić. Ukończyli studia, są porządnymi ludźmi, pracują. To, co oni mi mają mówić, co ja mam robić? Bez przesady.
— Kto Panią nauczył pracy didżeja, tego miksowania?
— Sama, kochanie, wszystkiego w życiu uczę się sama. Zawsze powtarzam, że ludzie powinni stawiać na swoją samodzielność. To już nie są te czasy, kiedy możemy się na kogoś oprzeć. To są czasy walki. To są czasy, że trzeba być silnym samemu i na siebie liczyć.Najpierw zaczęłam grać na odtwarzaczach i kasetach, a potem, jak zaczęłam grać w pubie, to poznałam młodych didżeji, którzy powiedzieli mi, że trzeba poznać komputer. No to musiałam opanować komputer. Potem kolejnym krokiem do grania w pubie było kupno miksera, bo nie mogłam nosić pod pachą odtwarzacza. I tak powoli uczyłam się. Oni mi pokazali, jak się miksuje, jak się wszystko robi. A z komputerem była taka historia. Kupiłam sobie książkę-poradnik «ABC do opanowania internetu» i sama nauczyłam się, bo jak poprosiłam wnuków, żeby mi wyjaśnili, to usłyszałam odpowiedź: » Babciu, tu, tu i tu i jest OK». No i nic mi nie wyszło z tego szybkiego «tu-tu». Dlatego kupiłam książkę i doszłam do wniosku, że jeśli sześcioletnie dziecko się mogło nauczyć obsługiwać komputer, to baba się nie nauczy? Bez przesady. (śmiech)
— Gdzie można potańczyć pod Pani muzykę w Polsce, w Warszawie?
— W Warszawie gram regularnie w «Hula Kula». W tym wielkim centrum rozrywki bawi się 2000 osób na parkiecie, proszę sobie to wyobrazić. Bawią się osoby w wieku od 16 do 90 lat. I zawsze parkiet jest pełen. Gramy muzykę dancingową, też dużo latynoskiej, także wiele nowoczesnych kawałków, czasami disco polo, no i (nuci) «Miłość w Zakopanem, polewamy się szampanem…». Wszystko to jest na topie!