„Wiktoria 1920” to 31-odcinkowy, cotygodniowy cykl, w którym co piątek zostaje przedstawiony kolejny tydzień przełomowego roku 1920. Historia została zapisana wspomnieniami osób, które brały udział w tamtych wydarzeniach – listami, pamiętnikami, notatkami prasowymi, oficjalnymi depeszami. Zebrane źródła oddają głos dowódcom i żołnierzom, robotnicom, urzędniczkom, księżom, artystkom, mieszkańcom miast i wsi. Materiał został przygotowany przez Ośrodek KARTA na zlecenie Biura Programu NIEPODLEGŁA, w ramach obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i odbudowy polskiej państwowości. Zapraszamy do lektury kolejnego odcinka z cyklu „Wiktoria 1920”.
⁂
24 września – 1 października 1920
25 września polskie oddziały gen. Władysława Junga odzyskują Wołkowysk, a Sowieci zaczynają się wycofywać ze wschodniego brzegu Niemna. Miejscami odwrót przybiera charakter ucieczki. W nocy 25/26 września Polacy zajmują Grodno. Jednostki Armii Czerwonej w bezładzie przechodzą do odwrotu, masowo porzucając broń i ekwipunek. Józef Piłsudski rzuca podległe sobie siły do pościgu za pobitym nieprzyjacielem – w efekcie działania te obejmują front rozciągający się od Niemna na północy do Prypeci na południu. 30 września w Suwałkach wznowione zostają rokowania polsko-litewskie. Urzędnicy Głównego Urzędu Ziemskiego organizują komisje ziemskie powiatowe i gminne, które mają współdziałać w wykonaniu reformy rolnej.
⁂
Z informacji „Kuriera Warszawskiego”:
Na […] posiedzeniu konferencji pokojowej przewodniczący delegacji sowieckiej, [Adolf] Joffe, odczytał sowiecką deklarację pokojową, zupełnie inną niż warunki przedstawione delegacji naszej w Mińsku. […] Deklaracja żąda uznania prawa narodów [do] stanowienia o swym losie, a zatem uznania tego prawa dla Ukrainy, Białorusi i Galicji Wschodniej. Ze względu jednak na niemożliwość urządzenia zaraz plebiscytu, zgadza się na rozejm i pokój preliminarny wzdłuż granicy, sięgającej daleko bardziej na wschód niż linia Curzona. Galicja Wschodnia pozostaje w rękach polskich. Sowiecka ta propozycja – zakończył Joffe – ważna jest w ciągu dziesięciu dni.
Następnie przewodniczący delegacji polskiej, [Jan] Dąbski, odczytał deklarację rządu polskiego. Deklaracja ta stwierdza pragnienie pokoju demokratycznego, opartego na prawie narodów [do] decydowania o swym losie. Warunki polskie pozostają te same, niezależnie od odniesionego zwycięstwa.
Ryga, 25 września 1920
[Deklaracja pokojowa Sowietów, „Kurier Warszawski” nr 266/1920]
Por. Władysław Broniewski (1 Pułk Piechoty Legionów, poeta) w dzienniku:
Z Litwinami miałem […] znów do czynienia. […] Szedłem za siódmą [kompanią], jako rezerwa – miałem tylko jednego rannego. Poszliśmy pod Sejny, a gdy już dostatecznie była wyświetlona porażka nieprzyjacielska, we właściwym kierunku – to jest na Druskienniki. […]
Teraz krótka „pieredyszka” w marszu na Lidę. Trzy dni okropnych marszów ponad 50-wiorstowych – za nami. Dziś stoimy nie wiadomo dlaczego – to denerwuje. Podobno Grodno wzięte. Podobno kontratakiem odbite; wczoraj wzięty Wołkowysk. […]
Jestem stanowczo zmęczony wojną moralnie – ciąży ona na mnie jak zmora jakaś, jak syfilis – coś złego, czego nie można uniknąć. Czy to jest strach? – Czy zazdrość? – Nerwy podarte, postrzępione.
Okolice Lidy, 26 września 1920
[Władysław Broniewski, Pamiętnik, Warszawa 2013]
Elżbieta z Zaleskich Dorożyńska (ziemianka, pisarka) w dzienniku:
Obawiam się radości! Ciągle słychać strzały; w okolicach Dżuryna i Wapniarki znów grasuje [generał Ukraińskiej Republiki Ludowej Jurko] Tiutiunik. W Mohylowie nie ma już bolszewików; wczoraj do Jampola przyszło ultimatum z Rumunii, aby w 24 godziny odsunęli się o 40 wiorst od Dniestru. […] Podobno Polacy idą razem z Węgrami, Czechami, Rusinami i Rumunami, czyli tak zwana Mała Ententa. Czy to prawda? Bolszewicy podobno ze wszystkich stron są okrążeni, nie mają gdzie uciekać. Czyżby naprawdę nadchodziło już wybawienie? A co najważniejsze – czy naprawdę wojska nasze tu idą, aby kłam zadać ujadaniom całej kanalii ukraińsko-moskiewskiej i aby pokazać światu, że silna, potężna, zwycięska a sprawiedliwa jest Polska.
Ojczyzno moja! Wracasz więc ku nam, ku dzieciom swym zapomnianym; wstępujesz na własne rodzone pola, zarosłe chwastem i bodiakami, lecz wierne ci i oddane, w poszumie gęstych burzanów odwieczną twą sławę nieustannie szemrzące.
Majątek Gruszka (Podole), 26 września 1920
[Elżbieta z Zaleskich Dorożyńska, Na ostatniej placówce. Dziennik życia wsi podolskiej w latach 1917–1921, Łomianki 2008]
Tygodnik frontowy „Żołnierz 3-ej Armji” z 27 września 1920.
Ze zbiorów Biblioteki Narodowej
Michał Römer (polski ziemianin, prawnik) w dzienniku:
Ofensywa polska przeciwko bolszewikom robi postępy, zwłaszcza na południu, gdzie bolszewicy stracili Równe i wyparci zostali z Galicji Wschodniej, ale także, jak się zdaje, na północy, bo słychać, że Polacy już zajęli Lidę, a są nawet pogłoski, że wojska polskie doszły już do Ejszyszek. Zbliża się więc chwila, w której dowództwo polskie może uznać strategicznie za niezbędne zajęcie Wilna. Wilno jest już tym zelektryzowane i nastrój nerwowy udziela się ludności, która coraz mocniej wierzy w powrót Polaków. Powiadają, że bitwy między wojskiem polskim a litewskim znów się toczą i że wypadają one na niekorzyść Litwinów, którzy mieli w tych dniach ponieść bardzo ciężką porażkę. […]
Czy nie rozpoczyna się tylko kryzys nowej fazy w tym nieznośnym węźle gordyjskim Wschodu? W samym Wilnie, gdzie większa część chrześcijańskiej ludności miejscowej była zawsze i jest usposobiona bardzo niechętnie względem Litwy i Litwinów, rośnie ostry nastrój nienawiści do rządów litewskich, a trzeba powiedzieć, że i sami Litwini nie zrobili prawie nic dla pozyskania sympatii miejscowych polskich, natomiast szeregiem pojedynczych nietaktów wielu podrażnili i zniechęcili bardziej. Nieszczęściem jest ta niechęć Litwinów do samego języka polskiego, co bardzo drażni uczucia ludności polskiej.
Wilno, 27 września 1920
[Michał Römer, Dzienniki, t. 4, 1920–1930, Warszawa 2018]
Mjr Stanisław Rostworowski (szef Oddziału Operacyjnego w Grupie Poleskiej) w liście do żony:
Zabawne to, że gdziekolwiek wchodziliśmy, zaraz Żydzi brali się do zrobienia porządku. Wymiatano ulice ze słomy i mierzwy zostawionej przez Kozaków, szorowano zabrudzone podłogi, sklepy zaraz się otwierały i zaczynał się handel jedynym dostępnym produktem – to jest jabłkami i gruszkami wołyńskimi. Miało się wrażenie, że kultura Zachodu i spokój normalnych czasów idzie z naszym wojskiem na Wschód. Ponieważ sklepy były doszczętnie zrabowane, więc mydlarze, golarze, szewcy, kapelusznicy – wszyscy oni zaczęli handlować jabłkami.
Okolice Grodna, 28 września 1920
[Stanisław Jan Rostworowski, Listy z wojny polsko-bolszewickiej1918–1920, Warszawa–Kraków 2015]
Poseł Władysław Herz (członek Narodowo-Chrześcijańskiego Klubu Robotniczego) we wniosku w sprawie plebiscytu na Mazurach i Warmii:
Trzeba nam badać przyczyny, dla których plebiscyt na Mazurach i Warmii zakończył się dla Polski niepomyślnym wynikiem. Rada Ambasadorów, jako najwyższy trybunał, wydała wyrok dla Polski niekorzystny i szkodliwy. […] Sejm polski powinien stanowczo zaprotestować przeciw temu. […]
Wszelka akcja, wszelkie machinacje, jakie się odbywały na terenie plebiscytowym Mazur i Warmii, to nie plebiscyt, zagwarantowany mocą Traktatu Wersalskiego, […] to była jawna, z góry przy zielonym stoliku ukartowana komedia, tragifarsa. Dlatego na mocy tych wszystkich nadużyć wyborczych, których się Niemcy bezkarnie dopuszczali, mamy prawo zażądać rewizji tego wyroku. […]
Jeżeli komisja aliancka nie zważała na nic, co się ze strony polskiej przedstawiało do zaakceptowania, żeby na równi z Niemcami i Polakom dawać pewne prawa, lecz zawsze tolerowała tylko to, co wychodziło ze strony niemieckiej, jeżeli na to przyszła, ażeby tolerować i forytować [faworyzować] Niemców, to my nie mamy powodu ratyfikować wyroku Rady Ambasadorów. Możemy śmiało powiedzieć przed światem, że ten plebiscyt to była komedia, a wyrok jest krzywdą i nowym aktem gwałtu przeciw nam. […]
Wszystkie komitety wyborcze, jakie były, złożone były tylko z Niemców. […] Niemcy na dwa tygodnie przed terminem publicznie ogłosili bezprawnie, chcąc przez to postawić ich pod pręgierzem i terrorem band niemieckich, żeby żaden Polak nie ważył się zasiadać w komitecie wyborczym. Wobec terroru tak się też stało, wszyscy uciekli, nikt prawie nie został, nikt nie zasiadł w komitecie wyborczym z naszej strony, bo nie był pewien swojego życia.
Warszawa, 28 września 1920
[Sprawozdanie stenograficzne z 168 posiedzenia Sejmu Ustawodawczego z dnia 28 września 1920, Biblioteka Cyfrowa UMCS]
Grodno, 1920.
Zniszczony most nad Niemnem, w tle drewniany most zbudowany przez polskich saperów.
Fot. L. Gelgor / Centralne Archiwum Wojskowe Wojskowego Biura Historycznego
Z informacji na łamach „Górnoślązaka”:
„Prawda” sowiecka ogłasza odezwę Lenina, która wzywa ludność do walki z wrogiem. Zadanie rządu sowieckiego zaopatrywania w żywność nigdy nie było tak ciężkie jak obecnie. Armii daje się odczuwać brak wszelkich środków prowiantowych. Jest koniecznym wytężenie wszystkich sił rządu sowieckiego i partii komunistycznej do walki z katastrofą głodową. Chłopi muszą oddać swoje zapasy. Na posiedzeniu piotrogrodzkiego komitetu wykonawczego [Lenin] oświadczył, że ludność nie otrzyma już obuwia ani odzieży, tych bowiem artykułów brak już dla armii.
We wschodniej Małopolsce rozrzucono krótkie sowieckie odezwy. W odezwach tych obiecują bolszewicy, że tak jak zwyciężyli Denikina, Judenicza i Kołczaka, zgniotą również polską szlachtę, lecz do tego brak im „tylko” chleba, broni, pocisków, karabinów, odzieży i obuwia, których ma im dostarczyć robotnik i włościanin. Na razie szarańcza bolszewicka skarży się w swoich pismach, że robotnika i włościanina w Polsce „mocno biją”.
Katowice, 29 września 1920
[Wiadomości polityczne, „Górnoślązak” nr 223/1920]
Z artykułu cytującego wicepremiera Ignacego Daszyńskiego w „Gazecie Robotniczej”:
Kto czytał bezdennie prowokujące obelżywe i wykrętne noty [ludowego komisarza spraw zagranicznych Gieorgija] Cziczerina, pisane do Polski, jak i do innych państw europejskich, a nawet do stronnictw socjalistycznych w Europie zachodniej, kto śledził niegodną grę nieprzyjmowania depesz rządu polskiego przez Moskwę, ten zrozumie, ile pokojowej woli, ile zaparcia się siebie samego trzeba było po stronie rządu polskiego, aby pomimo wszystko wysyłać delegację do zawarcia rozejmu i pokoju.
Polska rozumie tęsknotę narodów świata cywilizowanego do pokoju, sama tą tęsknotą jest przejęta, ale gdzież jest taki naród, co nie zasłużyłby na miano niewolnika – gdyby się nie bronił wszystkimi siłami wobec najazdu i to najazdu tak dzikiego, jak ostatni krwawy najazd bolszewicki na Polskę. Pół miliona ludzi obdartych i głodnych pędzili bolszewicy na Warszawę, obiecując tym tłumom zbrojnym rabunek w zdobytej stolicy polskiej, a równocześnie podniecając fantazję komunistów Zachodniej Europy, że po pokonaniu Polski pożoga wojny przeniesie się przez Niemcy aż do Francji.
Kto zatem chce pokoju, ten niech się go domaga w Moskwie, nie w Warszawie. Moskwa bowiem grozi Europie wojną. Moskwa tą wojną może zrobić drugą wojnę światową. Moskwa snuje olbrzymie plany wojenne i o nich całkiem głośno mówi. Polska zaś niczego innego nie pragnie, jak pokoju takiego, który by jej zagwarantował niepodległość narodową.
Katowice, 30 września 1920
[Pokojowe oświadczenie wicepremiera Daszyńskiego. Odtrutka na wojownicze przechwałki endeka-wiceministra, „Gazeta Robotnicza” nr 219/1920]
Jan Dąbski (przewodniczący delegacji polskiej) w liście do ministra spraw zagranicznych:
Co do samych prac konferencji pokojowej – mają one ciągle charakter dyskusyjny, nie przybierając na razie realnych kształtów. Jest to wzajemne opukiwanie się i sondowanie zamiarów z jednej i z drugiej strony. […] Moskwa ciągle nie wierzy Warszawie co do ewentualnego wznowienia działań wojennych. Prywatnie bolszewicy podkreślają ciągle, iż wierzą, że delegacja polska w Rydze chce pokoju, ale pewne żywioły w Warszawie są innego zdania, stąd ich chęć zabezpieczenia się przed nagłym wznowieniem działań wojennych.
Ryga
[Jan Dąbski, Pokój ryski. Wspomnienia, pertraktacje, tajne układy z Joffem, listy, Warszawa 1931]
Jan Dąbski.
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Z komunikatu Ministerstwa Spraw Wojskowych:
Polityka rządu znajduje żywiołowe poparcie społeczeństwa. Po raz pierwszy od chwili powstania niepodległego państwa rząd ma za sobą istotnie cały naród – zarówno, gdy oświadcza, że dla pokoju gotów jest do znacznych ustępstw, jak i wówczas, kiedy niezłomnie zapowiada, że przedłoży dalszą walkę i dalsze ofiary nad warunki, godzące w prawo nietykalne Polski do zupełnej niepodległości i zupełnego zjednoczenia.
Warszawa
[Archiwum Akt Nowych, Prezydium Rady Ministrów, Rektyfikat 49, t. 4]
Ignacy Daszyński (wicepremier) podczas posiedzenia Rady Obrony Państwa:
Armia nasza przekroczyła o 80 kilometrów linię wskazaną przez rząd na południowym froncie, zajęła Zwiahel i projektuje rajd kawalerii na Korosteń i Koziatyn, ostatnie węzłowe stacje przed Kijowem. Rząd obojętnie na to patrzeć nie może, będąc odpowiedzialnym za rozbicie pokoju i obruszenie opinii świata. Grupa nieprzyjacielska między Brześciem a Grodnem została rozbita. Dalsze maszerowanie na wschód byłoby błędem nie do darowania. Z Paryża nadchodzą wiadomości, że pożyczki przed lutym lub marcem otrzymać nie będzie można. Nadzieje na pomoc w aprowizacji również upadły, bo skarb jest pusty. Za dwa miesiące musielibyśmy ogłosić bankructwo i stanąć wobec braku przedmiotów pierwszej potrzeby. Teraz zaś zmuszeni bylibyśmy zabezpieczyć 14-dniowe pożywienie dla armii działającej na Podolu, odejmując chleb mieszkańcom rdzennej Polski. Łódź otrzymała po 1 funcie chleba na miesiąc na głowę. Według opinii ministra kolei – wobec zburzenia mostów na tyłach naszej armii, jest ona zawieszona w powietrzu. Trzeba przystąpić do sfinalizowania akcji pokoju.
Warszawa, 1 października 1920
[Traktat ryski 1921 roku po 75 latach, Toruń 1998]
Gen. Lucjan Żeligowski (dowódca 1 Dywizji Litewsko-Białoruskiej):
Zameldowałem się w wagonie, gdzie mieszkał Marszałek. Łatwo mi było z nim rozmawiać – rozumowaliśmy wileńskimi kategoriami. […] Marszałek tak oceniał sytuację: […] jeżeli teraz Wilna nie uratujemy, to historycy nam tego nie darują. Mało tego. Musimy uczynić wysiłek, ażeby odbudować Litwę historyczną. Zrobić to tylko może sama ludność, z pomocą Litewsko-Białoruskiej Dywizji. Lecz trzeba, ażeby ktoś wziął na siebie całą sprawę – zorganizował powstanie. Marszałek uważał, że zrobić to mogę tylko ja.
Białystok, 1 października 1920
[Lucjan Żeligowski, Zapomniane prawdy, Londyn 1943]
⁂
Każdy może skorzystać z przygotowanych materiałów, także dokonać ich przedruku, pod warunkiem oznaczenia ich poniższym zapisem:
Projekt „Wiktoria 1920” został przygotowany przez Ośrodek KARTA na zlecenie Biura Programu NIEPODLEGŁA, w ramach obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i odbudowy polskiej państwowości.
Materiały za: www.niepodlegla.gov.pl.
Prawa autorskie: Biuro Programu „Niepodległa”.
⁂
Prezentowane materiały mają na celu ukazanie wielogłosowej narracji. Zestawiono wypowiedzi przedstawiające perspektywy autorów różniących się światopoglądami, zawodami czy miejscami zamieszkania, wychodząc z założenia, że różnorodność świadectw pozwoli lepiej zrozumieć wydarzenia sprzed stu lat. Przytaczane fragmenty przedstawiają opinie ich autorów, jako źródła historyczne podlegają analizie i nie są tożsame ze stanowiskiem Biura Programu „Niepodległa”.