Jacek Kowalski o poezji staropolskiej
Jacek Kowalski – pieśniarz, Sarmata, historyk sztuki, miłośnik poezji staropolskiej, tłumacz poezji starofrancuskiej. Pracuje w Instytucie Historii Sztuki UAM jako profesor. Na scenie pojawia się od 1988 roku. Śpiewa piosenki własne o dawnych czasach i własne przekłady piosenek z dawnych czasów. Jest autorem scenariuszy i tekstów teatralnych, programów telewizyjnych, plenerowych widowisk historycznych. Występował w dialogu-dyskusji piosenkowej z Jackiem Kaczmarskim pt. „Dwie Sarmacje” (TVP 1, 1995 r.). Wydaje książki, płyty, popularne i naukowe publikacje związane z kulturą, sztuką i literaturą dawnej Polski.
Pieśń o kole rycerskim
Pieśń o kole rycerskim to najstarsza znana z licznych wersji Pieśni o żołnierzu tułaczu. Jej zapis znalazł się na okładce książki wydanej w roku 1584 i pochodzi albo z XVI, albo już z XVII wieku. Dawną metrykę tekstu potwierdza zawarty w nim opis taktyki wojennej – tworzenia ruchomego taboru, co było typowe dla polskiego wojska w XVI wieku. Szczegół ten znika w wersjach notowanych później. Melodia tej pieśni nie jest nam znana, w zamian mamy bardzo wiele w miarę bliskich sobie melodii, które zapisali badacze pieśni ludowych w wieku XIX i XX. Spośród nich wybrałem i zastosowałem jedną z najbardziej archaicznych.
PIEŚŃ O KOLE RYCERSKIM:
Piękne jest koło rycerskie,
Komu dał Bóg serce męskie.
Hetman wojsko kołem toczy,
Nieprzyjacielowi w oczy.
Wozy łańcuchmi spinają,
Bo się trwogi spodziewają.
A gdy się już potkać mieli,
Jezu Chrysta zawołali,
Jezu Chryste Nazareński,
Wejrzy na lud chrześcijański!
W żarskim biegu drzewce kruszą,
Niejeden się żegna z duszą.
Jednemu się mienią oczy,
A z drugiego krew się toczy.
Trzeci woła, by dobito
Albo szablą łeb ucięto.
A ci, co w mogiłach leżą,
Do pewnego kresu bieżą.
Duma Ukrainna
Pieśń tę opublikował po raz pierwszy Adam Czahrowski, pochodzący spod Lwowa, ze szlacheckiej rodziny o rycerskich tradycjach. Wiódł on awanturniczy żywot – wpierw jako zwykły rozbójnik, potem jako najemnik magnatów-buntowników podczas wojny domowej, a wreszcie, skazany na banicję [wygnanie], służył jako żołnierz broniąc Węgier przed Turkami. Po powrocie do kraju wydał zbiorek wierszy Treny i rzeczy romaite, w którym znalazła się wspomniana pieśń, zatytułowana Powiedz mi, muzyko moja. Trudno powiedzieć, czy jest ona na pewno autorstwa Czahrowskiego, bo z jego własnych deklaracji wynika, że Treny zawierały też cudze teksty, a poza tym wiadomo, że utwór ten w roku 1599 był już bardzo popularny. Przez kolejne stulecie opatrywano go różnymi tytułami i przerabiano – była to więc kolejno Duma człowieka rycerskiego, Duma rycerska, Duma ukrainna. Dawne zapisy nie zawierają melodii, ale przynajmniej od lat międzywojennych XX wieku przyjęło się wykonywać tę pieśń na nutę śląskiej wersji Pieśni o żołnierzu tułaczu, zanotowanej w 1880 roku.
ADAM CZAHROWSKI, DUMA UKRAINNA
Powiedz, wdzięczna kobzo moja,
Umie li co duma twoja,
Cóż może być piękniejszego
Nad człowieka rycerskiego?
Cóż nad pograniczne kraje,
Kędy skoro lod roztaje
Ujźrzysz pola nieprzejźrzane,
Młodą trawą przyodziane?
Ujźrzysz dąbrowy rozwite,
Ujźrzysz ptastwo rozmaite,
Zwierzu stada niezliczone
I ryb roje niezłowione.
Gdzie czasem wieśniak ochoczy
Łowiąc sieci swoje toczy,
Albo na straż wyprawiony
Strzela źwierz strzelec ćwiczony.
Lub przez nieminione progi
Dnieprowy kozak ubogi
Czółnem płynie nie bez strachu,
Chudoju żyw sołomachu
Usarz zasię w mocnej zbroi
Warownym obozem stoi,
Który po szczupłym obiedzie
Straż zarazem swą zawiedzie,
W tym próbuje w kole koni
Lub kopiją pierścień goni.
A kiedy zaś trwoga przyjdzie,
Z trzaskiem z obozu wynidzie,
Pod świetnymi chorągwiami,
Głośny trąbą i bębnami.
Bieży pochylony lasem,
Dla sławy, dla zysku czasem.
Tam młódź harce swoje zwodzi,
A zaś we krwi często brodzi,
Pałasz kładzie w poszwę krwawy,
Cedząc zaś krew za rękawy.
Drugiego też bystra strzała
W sercu skrwawionym ostała.
Trzeci końmi podeptany
Polega czasem bez rany.
Za tym jedna przełomiona
Nazad ustępuje strona,
A zwycięzca niebłagany
W tył srogie zadaje rany.
A w tym do łupu zebrane
Rycerstwo zaś spracowane
Obraca się z trudu swego,
Dając chwałę Bogu z tego,
Dziękując czasem z wygrania,
A podczas też więc z przegrania.
Na jakąż więc stronę stanie,
Bądź zawsze pochwalon, Panie.
Boże, który masz w swej pieczy
Ludu rycerskiego rzeczy,
Chudy żołnierz prosi ciebie,
Odpłać mu tę nędzę w niebie.
Idzie żołnierz (pieśń o żołnierzu tułaczu, duma o żołnierzu tułaczu)
Ta żyjąca wciąż w żywym przekazie pieśń ma niezliczone wersje, śpiewane na różne, choć bliskie sobie charakterem melodie na całym obszarze dawnej Rzeczypospolitej. Jej najstarszym znanym wariantem, zapewne jeszcze XVI-wiecznym, jest tak zwana Pieśń o kole rycerskim. W późniejszych stuleciach do początkowego lamentu nad żołnierskim losem doszła długa historia o tym, jak siostry wyprawiają brata na wojenną wyprawę na Podole, gdzie ginie, a jego rumak kopie mu mogiłę i przeklina wojnę. Cytat z tej właśnie pieśni, sparafrazowany pod koniec XIX wieku przez Stefana Żeromskiego w tytule jego opowiadania Rozdzióbią nas kruki, wrony, stał się jedną z literackich metafor polskiego losu w ogóle.
IDZIE ŻOŁNIERZ
Idzie żołnierz borem lasem,
Przymierając [z] głodu czasem.
Suknia na nim nie blakuje,
Dziurami wiatr przelatuje.
Chociaż żołnierz obszarpany,
Przecież ujdzie między pany.
Trzeba by go obdarować,
Soli chleba nie żałować.
W kotły, bębny zabębnili,
Na wojenkę zatrąbili.
Nie płacz, nie płacz siostro brata,
Powrócę ja za trzy lata.
Nie wyszło rok i półtora,
Już żołnierze jadą z pola.
Witam, witam mospanowie,
Daleko tam brat na wojnie?
Niedaleko, w czystem polu
Leży sobie na kamieniu,
Prawą nóżkę ma w strzemieniu.
Konik jego, wedle niego,
Grzebie nóżką, żałuje go.
Kiedym ja miał swego pana,
Tom ja jadał gołe ziarna
Teraz nie mam sieczki, słomy,
Rozdzióbią mnie kruki, wrony.
Lepiej w domu iść za pługiem,
Niż na wojnie szlakiem długiem.
Bo na wojnie pięknie chodzą,
Po kolana we krwi brodzą.
Wojna Chocimska (tekst i melodia Jacek Kowalski)
Pierwsza bitwa pod Chocimiem w roku 1621 przeszła do mitu, stając się synonimem potęgi i męstwa obywateli dawnej Rzeczypospolitej, a także głównym ogniwem szorstkiego, ale jakże ważnego polsko-kozackiego przymierza. To w tym starciu chrześcijanie różnych wyznań wspólnie uratowali Rzeczpospolitą przed tureckim najazdem. Zaraz po bitwie zaczęły powstawać liczne sławiące ją epickie utwory. Spośród nich najbardziej sławny jest dziś poemat Wacława Potockiego Wojna chocimska, uznany za arcydzieło literatury staropolskiej, dzięki mistrzostwu języka i niezwykłemu połączeniu wzniosłości z sarmackim humorem. Moja piosenka nosi ten sam tytuł i jest hołdem dla tego dzieła, którego charakter próbuje w wielkim skrócie oddać. Dedykowałem ją przyjaciołom: Rafałowi Budzińskiemu i śp. Wojtkowi Pelcowi, z którymi przed laty zacząłem wspólnie zgłębiać piękno poezji i pieśni staropolskiej.
WOJNA CHOCIMSKA
ze Śpiewniczka Sarmackiego
Wojtkowi Pelcowi i Rafałowi Budzińskiemu
towarzyszom sarmackim
Niepojęty Boże! Wielki a Wszechmocny!
Który dział nam dałeś w krainie północnej:
Grzechów nie poczytaj, z plugastw racz wybawić,
W których naród katolicki wielbi się plugawić,
Mnie zaś pióro wyostrz, abym wydał rymem,
Jak się Polak w polu z durnym bił Turczynem.
Gdy w cecorskiem lesie za dopustem Bożem
Osman Żółkiewskiemu urżnął głowę nożem,
Świńtuch w Polskę lezie, niby do stodoły;
A tu armia się rozpełzła, budżet prawie goły;
Wici rozesłano od króla Zygmunta,
Lecz nie było cnoty ani na ćwierć funta.
Zamiast na koń siadać, przykład dać prawdziwie,
Siaki taki moczy grzanki w grzanem piwie;
Król we Lwowie skryty wielkie bąki puszcza,
A nad Niestrem wali Turków tłustych tłusta tłuszcza,
Przeciw którym stanął z pogodnym obliczem
Pan Sobieski Jakub z panem Chodkiewiczem.
Był królewicz, ale udział miał nieznaczny,
Był także, a jakże! Pieter Sahajdaczny;
Lipski i Budziński, Pelc oraz Dyndalski,
A upewniam, że był także niejeden Kowalski!
Obóz okopali pod tureckiem nosem,
A Chodkiewicz zabrał głos i rzekł tym głosem:
Nie bojcie się tyle, moje lube druhy;
Turcy to mandryle, świnie lub świńtuchy;
Masa to bezduszna, łupu tłum złakniony;
A nad nami Bóg, za nami domy oraz żony;
Bijmy, aby każdy ujrzał swe zaścianki,
A na starość maczał w grzanem piwie grzanki.
– Rzekł Chodkiewicz, a wtem Osman następuje,
Niby piesek szczeka, niby lama pluje;
Za nim chciwe pułki karłów i drągali,
Z obu stron padają trupy, dym pod niebo wali,
W dymu kłębach zawisł z losem Republiki
Lipski, Pelc, Budziński i Kowalskich szyki.
Nie opowie wiersz mój, szczupły i wychudły,
Jak Budziński z Pelcem rwali z Turków kudły;
Jak Kowalski z Lipskim, obadwa rębacze,
Osmanowi wyrąbali z paszczy dwa siekacze,
Jak Chodkiewicz umarł był na dyzenterię,
Poczem pokój stanął, korzystny niezmiernie.
Rozeszły się armie, Osman kwiląc skwierczy,
Iż poszatkowano jego lud bluźnierczy;
Król we Lwowie skryty kwaśno sobie stęka,
Iż pobiła Turków tylko prostej szlachty ręka;
A w chocimskiem polu kośćmi swymi świecą:
Lipski, Pelc, Budziński i Kowalskich nieco.