Śmiertelne żniwo nazizmu, faszyzmu i
komunizmu jest oczywistością dla ludzi naszego pokolenia. Oczywistością
jest także to, kto za te zbrodnie odpowiada – i czyj sojusz rozpoczął II
Wojnę Światową, najbardziej morderczy konflikt w dziejach ludzkości.
Niestety,
im więcej czasu upływa od tych tragicznych wydarzeń, tym mniej wiedzą o
nich nasze dzieci i wnuki. Dlatego tak ważne jest, byśmy nadal głośno
mówili prawdę o II Wojnie Światowej, o jej sprawcach i ofiarach – i
sprzeciwiali się wszelkim próbom zakłamywania historii.
Pamięć o
tym złu jest szczególnie istotna dla Polski – pierwszej ofiary wojny.
Nasz kraj najwcześniej doświadczył zbrojnej agresji hitlerowskich
Niemiec i sowieckiej Rosji. To właśnie Polska była pierwszym państwem,
które walczyło w obronie wolnej Europy.
Opór wobec tych potęg
zła nie stanowi jednak wyłącznie wspomnienia polskiego bohaterstwa – to
coś znacznie ważniejszego. Ten opór to dziedzictwo całej wolnej i
demokratycznej dziś Europy, która stanęła do walki przeciwko dwóm
totalitaryzmom. Dzisiaj, gdy niektórzy dla swoich politycznych celów
chcą podeptać pamięć o tych wydarzeniach, Polska musi stanąć w obronie
prawdy. Nie w imię swojego interesu, lecz w imię tego, czym jest Europa.
Podpisany
23 sierpnia 1939 roku Pakt Ribbentrop-Mołotow nie był „paktem o
nieagresji”. Był sojuszem politycznym i wojskowym, dzielącym Europę na
dwie strefy wpływów – na linii trzech polskich rzek: Narwi, Wisły i
Sanu, przesuniętej miesiąc później na linię Bugu, w wyniku zawartego 28
września „Traktatu o granicach i przyjaźni między III Rzeszą a ZSRR”.
Był prologiem do niewyobrażalnych zbrodni, jakie w ciągu następnych
kilku lat miały zostać popełnione po obu stronach tej linii.
Sojusz
Hitlera i Stalina został błyskawicznie wcielony w życie: 1 września
1939 roku hitlerowskie Niemcy uderzyły na Polskę z zachodu, południa i
północy, a 17 września ZSRR zrobił to samo, atakując ze wschodu.
22
września w Brześciu nad Bugiem odbyła się wielka defilada – świętowanie
wspólnego zwycięstwa hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji nad
niepodległą Polską. Takich defilad nie urządzają strony paktów o
nieagresji – robią to sojusznicy i przyjaciele.
Tak właśnie było z
Hitlerem i Stalinem – długo byli nie tylko sojusznikami, ale wręcz
przyjaciółmi. Ta przyjaźń kwitła do tego stopnia, że gdy grupa 150
niemieckich komunistów jeszcze przed wybuchem wojny uciekła z III Rzeszy
do ZSRR, w listopadzie 1939 roku Stalin przekazał ich Hitlerowi niejako
„w prezencie” – wydając ich na pewną śmierć.
ZSRR i III Rzesza
przez cały czas ściśle ze sobą współpracowały. Na konferencji w Brześciu
27 listopada 1939 roku, przedstawiciele służb bezpieczeństwa obu państw
omawiali metody i zasady współpracy przy zwalczaniu polskich
organizacji niepodległościowych na okupowanych terenach. Następne
konferencje pomiędzy funkcjonariuszami NKWD i SS na temat ich współpracy
odbywały się m.in. w Zakopanem oraz w Krakowie (w marcu 1940). To nie
były rozmowy o nieagresji – ale o likwidowaniu (czytaj: mordowaniu)
ludzi, obywateli Rzeczpospolitej oraz o wspólnych, sojuszniczych
działaniach w celu całkowitego zniszczenia Polski.
Bez
współudziału Stalina w rozbiorze Polski i bez surowców naturalnych,
które Stalin dostarczał Hitlerowi, niemiecka machina zbrodni nie
opanowałaby Europy. Ostatnie pociągi z dostawami jechały z ZSRR do
Niemiec 21 czerwca 1941 roku – na dzień przed tym, gdy Niemcy
hitlerowskie zaatakowały dotychczasowego sojusznika. Dzięki Stalinowi
Hitler mógł bezkarnie podbijać kolejne kraje, zamykać Żydów z całego
kontynentu w gettach i przygotowywać Holokaust – jedną z największych
zbrodni w historii ludzkości.
Stalin prowadził zbrodnicze
działania na wschodzie, podporządkowując sobie jeden kraj po drugim i
rozwijając strukturę obozów, które Rosjanin Aleksander Sołżenicyn nazwał
„Archipelagiem Gułag”. Obozów, w których miliony ludzi, przeciwników
władzy komunistycznej wyniszczane były niewolniczą, morderczą katorgą.
Zbrodnie
komunizmu zaczęły się jeszcze przed II wojną światową – od śmierci
głodowej milionów Rosjan na początku lat dwudziestych, od Wielkiego
Głodu, w wyniku którego śmierć poniosło wiele milionów mieszkańców
Ukrainy i Kazachstanu, przez Wielką Czystkę, w ramach której zamordowano
blisko 700 tysięcy przeciwników politycznych i zwykłych obywateli ZSRR,
najczęściej Rosjan, także w tzw. „Operacji Polskiej” NKWD, w której
rozstrzeliwano przede wszystkim obywateli ZSRR polskiego pochodzenia. Na
śmierć przeznaczono dzieci, kobiety, mężczyzn. W samej tylko „Operacji
Polskiej” według danych NKWD rozstrzelano ponad 111 tysięcy osób –
zabitych z premedytacją przez sowieckich komunistów. Bycie Polakiem w
Związku Radzieckim w tym czasie oznaczało wyrok śmierci lub wieloletnie
zesłanie.
Kontynuacją tej polityki były zbrodnie popełniane już
po najeździe sowieckim na Polskę (17 września 1939) – jak wymordowanie
ponad 22 tysięcy polskich oficerów i przedstawicieli elit m.in. w
Katyniu, Charkowie, Twerze, Kijowie i Mińsku – a także w katowniach NKWD
i łagrach w najdalszych zakątkach sowieckiego imperium.
Największymi
ofiarami komunizmu byli obywatele Rosji. Historycy szacują, że w samym
tylko Związku Sowieckim zamordowano 20 do 30 milionów ludzi. Śmierć i
łagry czekały nawet na tych, których każde cywilizowane państwo otacza
opieką – na powracających z wojny jeńców. ZSRR nie traktował ich jak
bohaterów wojennych, ale jak zdrajców. To była „wdzięczność” Rosji
sowieckiej dla jeńców-żołnierzy Armii Czerwonej: śmierć, łagry, obozy
koncentracyjne.
Za wszystkie te zbrodnie odpowiadają
komunistyczni przywódcy, na czele z Józefem Stalinem. Podejmowane po 80
latach od wybuchu II Wojny Światowej próby rehabilitowania tej postaci
dla politycznych celów dzisiejszego prezydenta Rosji muszą budzić
zdecydowany sprzeciw każdego, kto ma choć podstawową wiedzę o historii
XX wieku.
Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski.
Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy
władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi
działaniami. I to presję nie na historycznej, a na jak najbardziej
współczesnej scenie geopolitycznej. W ostatnich tygodniach Rosja
poniosła kilka istotnych porażek: niepowodzeniem zakończyła się próba
całkowitego podporządkowania sobie Białorusi, Unia Europejska po raz
kolejny przedłużyła sankcje nałożone za bezprawną aneksję Krymu, a
rozmowy w tzw. „formacie normandzkim” nie tylko nie przyniosły
zniesienia tych sankcji, lecz w tym samym czasie doszło do kolejnych
obostrzeń – tym razem amerykańskich – które znacznie utrudniają
realizację projektu Nord Stream 2. Jednocześnie rosyjscy sportowcy
zostali właśnie zawieszeni na cztery lata za stosowanie dopingu.
Słowa
Prezydenta Putina traktuję jako próbę ukrycia tych problemów. Rosyjski
przywódca doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zarzuty nie mają nic
wspólnego z rzeczywistością – i że w Polsce nie ma pomników Hitlera ani
Stalina. Takie pomniki były na naszej ziemi wyłącznie wtedy, gdy
stawiali je agresorzy i zbrodniarze – III Rzesza hitlerowska i Rosja
sowiecka.
Naród rosyjski – największa ofiara Stalina, jednego z
najokrutniejszych zbrodniarzy w historii świata – zasługuje na prawdę.
Głęboko wierzę w to, że naród rosyjski jest narodem ludzi wolnych – i że
odrzuca stalinizm, nawet gdy władza prezydenta Putina stara się go
zrehabilitować.
Nie ma zgody na zamianę katów z ofiarami,
sprawców okrutnych zbrodni z niewinną ludnością i napadniętymi
państwami. W imię pamięci o ofiarach i w imię wspólnej przyszłości
musimy dbać o prawdę.
Mateusz Morawiecki
Prezes Rady Ministrów