Archiwa Przyszłości: Biuro Poezji i Artpool
Artyści są jak sejsmografy „przeczuwające” przyszłe ruchy tektoniczne. W tej samej dekadzie lat 70. w Budapeszcie i Warszawie powstały nietypowe instytucje: Artpool György Galántaia i Júlii Klaniczayi oraz Biuro Poezji Andrzeja Partuma. Dla wszystkich było jasne, że dzieje się coś nadzwyczajnego. Choćby dlatego, że nieposłuszeństwo było przez władze bardzo niemile widziane. No bo jak? Założyć jakieś „archiwum”, założyć „biuro”? Kto na to zezwolił? Co na to związki artystyczne i lokalne władze? Biura i archiwa to domena państwa! Dziś pytania tego rodzaju mogą dziwić, a nawet śmieszyć, ale wtedy były istotne.
Z czasem artystyczne przestrzenie stworzone przez Galántaia i Klaniczayi oraz Partuma przekształciły się w prawdziwe Archiwum i całkiem prawdziwe Biuro pełne materiałów i spraw do załatwienia, czyli korespondencji, porządkowania papierów, przyjmowania wizyt gości.
Czym się zajmowali, co zaprzątało ich uwagę? Miejmy świadomość, że w działaniach uczestniczyli twórcy z tej i z tamtej strony żelaznej kurtyny, przez co ich doświadczenia i codzienność były skrajnie różne. Upływ czasu sprawił jednak, że kontekst polityczny odsunął się nieco w cień. Na pierwszy plan wysunęły się natomiast idee, które dopiero dziś, po kilku dziesięcioleciach, stały się naturalną częścią społecznego życia.
Interesanci Archiwum i Biura stawiali przede wszystkim mnóstwo pytań. O formy samoorganizacji, budowania sieci, utrzymywania międzynarodowych kontaktów. O kształt wzajemnych relacji, sposoby komunikowania się. Zakres interwencji w rzeczywistość, chęć i możliwości wprowadzania zmian w społeczeństwie. Niektórzy pisali manifesty. Zastanawiano się nad rozszerzaniem możliwości używanego języka i znaczeń poszczególnych słów. Próbowano tworzyć nowe alfabety. Powstawała poezja wizualna. Poświęcano miejsce ekologii. Poruszano tematy – wówczas pionierskie, iście rewolucyjne, nierozpoznane i właściwie nieistniejące w przestrzeni debaty publicznej przynajmniej we wschodniej części Europy, jak tożsamość, feminizm, ruchy emancypacyjne. Kontestowano. Sprzeciwiano się.
Przeglądanie zebranych w Budapeszcie i w Warszawie materiałów jest niezwykłym przeżyciem. Epistolograficzny charakter zbiorów – pamiętajmy, że przybywały do zainteresowanych przede wszystkim pocztą – narzucał formę i format prac, niewielkich, skrótowych, wypełnionych rysunkami, komentarzami, krótkimi formami literackimi, spostrzeżeniami.
Czym były wtedy? Rozmową. Czym są dziś? Listami wysłanymi w przyszłość.
Maciej Cholewiński